Co by tu napisać...
Kurwa!
I to nie SLAYER Kurwa! tylko po prostu.... kurwa! Od ładnych... (a raczej brzydkich)... od brzydkich kilku miesięcy próbuję napisać coś konstruktywnego na blogu. Próbuję i nic z tego nie wychodzi. Czuję, że każdy tekst jest na siłę. Nie chce mi się aktualizować powstałych już wpisów, wejścia na bloga spadły do żenującego minimum, podobnie jak zainteresowanie na fuckbook-u.
Ci z Was, którzy "siedzą" w social mediach powiedzą mi, że nie powinienem tego pisać, że powinienem być systematyczny, nie powinienem informować o swoim gorszym okresie. Sram na to! Obecnie nawet prostych recenzji piwa nie chce mi się pisać, a co dopiero siedzieć nad czymś ambitniejszym. Wygodniejsze wydają się proste środki: zdjęcia = instagram, opisy piwa = ratebeer. Żenujące, tłumaczę się?! Chciałbym napisać, że nie! Po prostu pod wpływem etanolu we krwi zasiadłem ulubioną, późno-wieczorową porą do bloga, chcąc skończyć tekst o muzyce w moim życiu. Jednak tak bardzo nie czuję tekstu, iż stwierdziłem, że lepiej będzie pisać coś innego. Napiszę szczerze o czymś co jest aktualne w moim życiu. No więc piszę... wróć do pierwszych wersów...
Ktoś kiedyś powiedział mi, że nie lubi wielokropków, a ja ich nadużywam...
A ja je po prostu lubię.
Brak weny, brak chęci do kontynuowania czynności, którą było wypełnione moje życie przez ostatnie miesiące. Dziwne uczucie, ale już je znam (niestety), i ciągle nie mogę się z nim oswoić. Boję się, że ten stan "flow" kiedy słowa same cisną się na język, a palce tylko je wystukują na klawiaturze nigdy nie powróci. Z jednej strony jest obawa, a z drugiej czai się ulga... i wiecie co? Tego tekstu, też nie skończę, nie chce mi się... wolę sobie posłuchać muzy. Tak po prostu, niezobowiązująco...
Nie bądźcie nawiedzeni przez cokolwiek, róbcie to na co macie ochotę tu i teraz...
Komentarze
Prześlij komentarz