BrewDog - Monk Hammer & Black Hammer
Naprawdę dawno nie było na blogu recenzji piwa od BrewDoga. Ostatnia jest z przed ponad roku i to w dodatku kiepskiego Vote Sepp. O Szkotach w gruncie rzeczy nic nie pisałem... bo niczego co wyszło spod ich ręki od tamtego czasu nie piłem! Pamiętam, że na początku piwnej kariery BrewDog zrobił na mnie duże wrażenie, w pewien sposób byłem zafascynowany ich podejściem do biznesu i do piwa. Jednak wraz z zagłębianiem się w temat piwa rzemieślniczego mój entuzjazm wygasał. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że obecnie szkocki browar jest hybrydą podejścia rzemieślniczego i koncernowego. Z jednej strony odjechane pomysły, piwa w wielu różnych stylach, z przeróżnymi dodatkami, eksperymenty. Z drugiej jednak odnoszę wrażenie, że tłucze się olbrzymie ilości czystego, perfekcyjnego piwa, z precyzją robota i gdzieś w tym wszystkim zanika duch rzemiosła. Brak czynnika ludzkiego, tego dotknięcia "ręki mistrza". Pod marką BrewDoga znajdziemy prawdziwe piwne perełki, ale także zwykły, bezpłciowy syf, o czym kilkukrotnie się przekonałem.
Po tak długiej rozłące do kupna skłoniły mnie dwie nowe wersje genialnego Jack Hammera, czyli west coast IPA z obezwładniają goryczką i potężnym chmieleniem. Piwo pierwotnie ukazało się w próbnej serii Prototype i to klienci zdecydowali, że z trzech piw właśnie Jack Hammer trafił do stałej produkcji. Co ciekawe, to recenzja tego piwa była pierwszą na moim blogu, a ukazała się 01 lutego 2014 roku. Poczytajcie jak to było na poczatku: BrewDog - Jack Hammer (tekst oryginalny, nieaktualizowany i nieredagowany buehehe).... jak dziś pamiętam tą ekscytację przed otworzeniem butelki.
Wróćmy do teraźniejszości, dwie nowe wersje, o których wspominałem to Monk Hammer - Belgian IPA i Black Hammer - Black IPA, obie według zapowiedzi także mocarnie pochmielone. Razem z pierwowzorem tworzą serię Hammer Head. Musiałem to sprawdzić.
Po tak długiej rozłące do kupna skłoniły mnie dwie nowe wersje genialnego Jack Hammera, czyli west coast IPA z obezwładniają goryczką i potężnym chmieleniem. Piwo pierwotnie ukazało się w próbnej serii Prototype i to klienci zdecydowali, że z trzech piw właśnie Jack Hammer trafił do stałej produkcji. Co ciekawe, to recenzja tego piwa była pierwszą na moim blogu, a ukazała się 01 lutego 2014 roku. Poczytajcie jak to było na poczatku: BrewDog - Jack Hammer (tekst oryginalny, nieaktualizowany i nieredagowany buehehe).... jak dziś pamiętam tą ekscytację przed otworzeniem butelki.
Wróćmy do teraźniejszości, dwie nowe wersje, o których wspominałem to Monk Hammer - Belgian IPA i Black Hammer - Black IPA, obie według zapowiedzi także mocarnie pochmielone. Razem z pierwowzorem tworzą serię Hammer Head. Musiałem to sprawdzić.
Monk Hammer
O piwie wiemy niewiele, mamy informację, że jest to standardowy "Jack" przefermentowany drożdżami belgijskimi. Piwo ma 7,2% obj. alkoholu i także zostało finezyjnie nachmielone do teoretycznego poziomu ponad 200 IBU.
Piwo ma złotą barwę, nalewa się z pylastą zawiesiną, która osadza się na dnie szkła. Piana niezbyt ładna, intensywna, ale szybko się dziurawi.
Aromat intensywny, łączy w sobie cechy drożdżowe z chmielowymi. Harmonia zielonych cytrusów, nut trawiastych z owocami (brzoskwinie, mirabelki).
W smaku wbrew pozorom (i zapowiedziom) początkowo piwo jest lekko słodkie i owocowe, z nutami przyprawowymi. Bardzo szybko jednak pojawia się dominująca goryczka, grejpfrutowa, trochę wysuszająca i zalegająca... ale mimo to przyjemna.
Bardzo smaczne i świeże piwo, z wysoką goryczką, która jednak pozwala dostrzec wpływ drożdży. Mała puszka to stanowczo za mało, tylko rozpala smak i chce się kolejnej i kolejnej.
Black Hammer
Tutaj jak łatwo się domyślić mamy ciemną wersję podstawowego "Jacka". Do zasypu został dodany mocno prażony słód Carafa.
Tutaj jak łatwo się domyślić mamy ciemną wersję podstawowego "Jacka". Do zasypu został dodany mocno prażony słód Carafa.
Do szkła nalewa się brunatny, raczej klarowny płyn. Tworząca się piana jest bardzo ładna, beżowa i drobno-pęcherzykowa. Po czasie redukuje się do obrączki.
Aromat jest intensywny, zdominowany chmielem, który ukazuje się w postaci zielonych, niedojrzałych cytrusów i nut suszonych liści tytoniu. W tle niuanse ciemnych słodów: prażony słonecznik.
W smaku minimalna słodycz, jak we wszystkich Hammerach, szybko przykrywana jest wyrazistą i wysoka goryczką.W tle pojawiają się niuanse "ciemnej" strony, nie dokładnie kawa, bo raczej mniej intensywnie... niech będzie woda po płukaniu filiżanki z mocno paloną, kawą po turecku. Finisz grejpfrutowy, podobnie jak w Monk-u lekko wysuszający.
Bardzo fajne, chmielowe z nutkami, "ciemnej strony" i mimo wszystko orzeźwiające piwo.
Cóż okazało się, że nie takie bezlitosne te IPA jak je malują. Cała seria Hammer Head prezentuje się naprawdę dobrze. Jack Hammer to dla mnie wzór ekstremalnie nachmielonego IPA, a młodsi bracia Monk i Black dotrzymują mu kroku, choć odrobinę ciekawszy wydaje się być ten pierwszy. Okazuje się, że można uwarzyć prawdziwie smaczne piwo z ponad 200 IBU, bez pestkowej i nieprzyjemnej goryczki.
Bardzo fajnie jest "wrócić po latach" do BrewDoga po to by wypić tak smaczne piwa. Aż gęba sama uśmiecha się do szkła.
P.S. Warto dodać, że do końca roku mają pojawić się jeszcze dwa piwa w serii Hammer Head: Chilli Hammer z papryczkami Scotch Bonnet i Rye Hammer - ciemne, żytnie. A w dalszych planach jest m.in Brett Hammer na dzikich drożdżach. Już nie mogę się doczekać!
Cóż okazało się, że nie takie bezlitosne te IPA jak je malują. Cała seria Hammer Head prezentuje się naprawdę dobrze. Jack Hammer to dla mnie wzór ekstremalnie nachmielonego IPA, a młodsi bracia Monk i Black dotrzymują mu kroku, choć odrobinę ciekawszy wydaje się być ten pierwszy. Okazuje się, że można uwarzyć prawdziwie smaczne piwo z ponad 200 IBU, bez pestkowej i nieprzyjemnej goryczki.
Bardzo fajnie jest "wrócić po latach" do BrewDoga po to by wypić tak smaczne piwa. Aż gęba sama uśmiecha się do szkła.
P.S. Warto dodać, że do końca roku mają pojawić się jeszcze dwa piwa w serii Hammer Head: Chilli Hammer z papryczkami Scotch Bonnet i Rye Hammer - ciemne, żytnie. A w dalszych planach jest m.in Brett Hammer na dzikich drożdżach. Już nie mogę się doczekać!
Komentarze
Prześlij komentarz