Pracownia Piwa - 4x Mr. Hard's Rocks i 3x Hey Now

Jeszcze niedawno standardem było dla mnie pisanie postów o jednym piwie. Uważałem, że każde, które mi posmakowało i już postanowiłem je opisać, to zasługiwało na osobny wpis. Sytuacja jednak radykalnie się zmieniła. Ciągle premiera goni premierę, często kupuję "hurtem" piwa z jednego browaru, a przy tym piszę dużo rzadziej niż kiedyś. Wręcz samo narzuca się by umieścić recenzję kilku piw w jednym poście. Problem pojawia się gdy (standardowo dla mnie) recka degustowanego piwa czeka w kolejce na dopieszczenie, często ładnych kilka tygodni. A w tym czasie w sklepach pojawia się kolejne nowe piwo z danego browaru i dorzucam kolejny opis, a post rozrasta się wciąż nie będąc ukończonym. Tak właśnie było z Pracownią Piwa.


W założeniu post miał być porównaniem trzech wersji piwa Mr. Hard's Rocks - tak, trzech. Wtedy czwartej jeszcze nie było. W miedzy czasie popijałem Hey Now różnych wersjach i też chciałem je porównać. Ostatecznie wszystkie skończyły razem.

Flagowy imperialny stout podkrakowskiego browaru jakoś nigdy mnie nie podniecał. Piłem to piwo kilkukrotnie lane - było ok, ale niczego szczególnego się w nim nie doszukałem. Zawsze zrzucałem to na efekt degustowania w trudnych warunkach: festiwale, puby itp. Do momentu tej recenzji nie piłem Mr. Hard's Rocks na spokojnie, w domowym zaciszu. Bardzo byłem ciekaw czy kolejny raz pozostanę niewzruszony. I jak na tle "podstawki" wypadną wersję podkręcone: Peated, Milk i American?

Wszystkie wersje mają te same potężne parametry: 25 plato i 10,0% obj. alkoholu. Różnią się oczywiście zasypem i/lub dodatkami.


Mr. Hard's Rocks


Piwo ma czarną nieprzejrzystą barwę, nalewa się z misternie powstającą pianą, która w miarę ubywania trunku całkowicie zanika.
Aromat zwiastuje potężne piwo: jest słodki z wyraźnymi nutami czerwonych owoców, gorzką czekoladą i popiołem. W tle lekki sos sojowy. Po ogrzaniu pojawia się dość ordynarny alkohol, a butelka przeleżała u mnie kilka miesięcy).
W smaku ponownie wita nas dość wysoka słodycz i nuty popiołowe. Po chwili pojawiają się nuty przypominające porto i gęste gorzkie kakao. Goryczka jest średnio-niska, ziemista, trochę przywodzi na myśl, gorzkie kakao - tak jakby nasypać sobie go dużo do ust i dźwiakać. Piwo lekko skleja wargi. Alkohol jest wyczuwalny, ale nie przeszkadza.

Po pierwszej degustacji, tak naprawdę na spokojnie, w końcu mogę docenić to piwo. Dotychczas raczej byłem zawiedziony. Teraz pojawiły się bardziej złożony aromat i potęga w smaku. Dalej nie jest to najlepszy RIS, jaki piłem, według mnie jest po prostu zbyt słodki. Ale pije się przyjemnie i dostajemy wszystko to czego spodziewamy się po imperialnym stoucie. 


Mr. Hard's Rocks Peated


Piwo ma nieprzejrzyście czarną barwę, nalewa się praktycznie bez piany.
W aromacie na pierwszy plan wysuwa się torfowa wędzonka - mamy lizol, podkłady kolejowe i dym przygaszonego ogniska - ale zaraz za nią pojawia się gorzka czekolada i lekko kwaśne nuty palone.
Piwo jest bardzo nisko wysycone, niemal na granicy - w stout-cie to pasuje. W smaku torf nadal jest ewidentny, ale doskonale miksuje się z pozostałymi nutami. Piwo pije się niemal jak gęstą, gorzką czekoladę w płynie, z nutami torfowymi i popiołem na finiszu. Goryczka niska, popiołowo-kawowa. Po przełknięciu w gardle pojawia się lekka kwaśność. Na mocny plus mniejsza słodycz niż w wersji podstawowej.

Bardzo smaczne piwo, czołówka torfów w Polsce pomimo kilku niedociągnięć - piana, wysycenie, zbyt wyraźna kwaśność.


Mr. Hard's Rocks Milk


Piwo ma nieprzejrzyście czarną barwę, nalewa się z gęstą beżową pianą, która szybko zanika. 
Aromat jest mocno palony, niemal popiołowy. W tle gorzka czekolada z lekko mlecznym niuansem.
W smaku piwo jest bardzo gładkie i początkowo wydaje się zaskakująco wytrawne. Nuty popiołowe, mocna kawa i wyrazista czekolada, dopełnione zostały gładkim, słodkim i mlecznym posmakiem. Goryczka średnio-wysoka kawowa. Alkohol lekko wyczuwalny, rozgrzewa przełyk. Z czasem i ogrzewaniem słodycz wydaje się coraz bardziej przytłaczać i męczyć.

Jeśli czysty Mr. Hard Rock's był dla mnie za słodki, to do wersji milk podchodziłem z lekkim niesmakiem. Pozycja ewidentnie dla fanów bardzo słodkich piw.


Mr. Hard Rocks American Man



Piwo jest nieprzejrzyście czarne, nalewa się z ładną, beżową i drobno-pęcherzykową pianą, która  tak jak w pozostałych wersjach całkowicie zanika.
Aromat to mieszanka słodów palonych i chmieli. Popiół i słodka czekolada, miesza się z cytrusami i żywicą. W tle niuanse sosu sojowego i alkoholu.
W smaku piwo jest pełne i umiarkowanie słodkie. Pierwsze skrzypce gra tutaj czekolada, nuty popiołowe, kawa, melasa. Goryczka jest wysoka, tytoniowa w posmaku. Finisz likierowy z dominującym w przełyku gorzkim kakao.

Jak wszystkie Mr. Hard's Rocks, piwo jest jak dla mnie nieco zbyt słodkie i likierowe. Ale ciągle bardzo smaczne i ciekawie urozmaicone chmielowym profilem.


Właściwie wszystkie wersje trzymają poziom i można je nazwać dobrymi przedstawicielami stylu. Dla mnie trochę poniżej średniej wypada Mr. Hard's Rocks Milk, ale tylko w związku ze zbyt wysoką słodyczą. Najprzyjemniej piło mi się za to Mr. Hard's Rocks Peated - wyraźnie torfowe i nieco mniej słodkie - to jest to co lubię. Z chęcią także wróciłbym do Mr. Hard's Rocks American Man, kontra chmielowa idealnie wkomponowana jest w bardzo pełne, słodowe i słodkie piwo.

Podsumowując, imperialne stouty Pracowni Piwa mogę polecić, szczególnie osobą poznającym ten styl. Nowicjuszy na pewno nie odstraszy, a zaprezentuje całą gamę doznań, które przynosi degustacja RIS-ów. Nie bez znaczenia będzie fakt, że obecnie Mr. Hard's Rocks jest stosunkowo łatwo dostępny, przeważnie jakieś wersje stoją na półkach sklepów specjalistycznych.


Z rozpędu w lodówce znalazły się również trzy wersje kolejnego flagowca Pracowni Piwa - Hey Now: Saison, Witbier i Wheat Wine. Gwoli ścisłości powstał jeszcze Doble Hey Now i Triple Hey Now - tych niestety nigdy nie próbowałem. Podstawowa wersja Hey Now to piwo w stylu american wheat o parametrach 11 plato, 4,5% obj, alkoholu, a nachmielone do 28 IBU odmianami: Amarillo, Citra, Styrian Goldings.


Hey Now Saison

Tutaj różnica między piwem wyjściowym polega na zastosowaniu drożdży do saisona i głębsze odfermentowanie. Z 11 plato tutaj uzyskano 4,8% obj. alkoholu.


Barwa słomkowa, piwo nalewa się z intensywną pianą, które redukuje się do obrączki.
Aromat bardzo przyjemny i zachęcający do pierwszego łyka - mieszanka nut belgijskich (słodkie brzoskwinie, mirabelki) i cytrusów.
Piwo jak przystało na saisona jest mocno wysycone, lekkie i wytrawne. Początek smaku należy do słodów - mokre białe pieczywo, później pojawia się przyjemna owocowość, a wszystko zakończone średnio-niską, cierpką i orzeźwiającą goryczką.

Klasyczny i bardzo dobry saison. To piwo mogłoby być wyznacznikiem stylu, pomimo tego, że na etykiecie określane jest jako American Saison. Chmiel jednak nie zdominował (na szczęście) piwa, a dodał przyjemnych nut cytrusowych i rześkiej goryczki. 



Hey Now Witbier

W tej wersji parametry zostały te same (11 plato, 4,5% obj. alkoholu), a zastosowane nieco inne chmiele, bo: Amarillo, Citra i Saaz. I także tutaj do nazwy stylu piwa dorzucono american.


Barwa jasno złota, piwo nalewa się z głośno syczącą pianą, która szybko redukuje się do skromnej obrączki.
Aromat to w pierwszej linii uderzenie przypraw, zapach jest lekko pieprzowy z nutą kolendry. W tle po chwili pojawiają się cytrusy: pomarańcze, cytryna.
W smaku wytrawne, mocno wysycone. Słody w postaci mokrego ziarna mieszają się ze smakami owocowymi i kolendrą. Goryczka średnio-niska, lekko grejpfrutowa, finisz przyprawowy, lekko cierpki.

Poprawny, smaczny, ale nie nadzwyczajny i mało ameryki jak na american.



Hey Now Wheat Wine

Jak można się spodziewać po nazwie mamy do czynienia z prawdziwym mocarzem: 25 plato, 10% obj. alkoholu, 45 IBU.

Na dnie butelki, potężne bagno, które po (przypadkowym) wlaniu do szkła pozostawia paskudne wrażenie.
Barwa złota, piwo klarowne. Piana intensywna, ładna, zdobiąca szkło.
Aromat jest intensywny, słodowy i bogaty. Jest słodki, zdominowany owocami suszonymi (figi, gruszki, winogrona), a także karmelem i cukrem kandyzowanym. W tle niuanse cytrusowe.
W smaku słodkie, wyklejające, ale przyjemne. Mamy dużo suszonych owoców w cukrze, słodkie biszkopty. Goryczka wysoka, pozostawia w ustach posmak suszonych liści tytoniu. Alkohol wyczuwalny, jak pomadki z likierem.

Piwo jest słodkie, z fajnie ułożonym alkoholem i potężnie podkreśloną słodową stroną. Bardzo przyjemne piwo, doskonale sprawdzi się jako zimowy rozgrzewacz.



No i to na razie tyle Pracowni Piwa. Najlepsze piwa z tego zestawu to według mnie: Mr. Hard Rock's Peated, Mr. Hard Rock's American Man i Hey Now Saison. Każde z nich z przyjemnością bym powtórzył. To oczywiście nie oznacza, że pozostałe są złe. Pracownia Piwa to jeden z tych (nielicznych) polskich browarów, którym wpadki zdarzają się rzadko i tutaj takiej nie zanotowałem. 


Komentarze

Popularne posty