Patologia instytucji - na pohybel skurwysynom.

Polska - kraj prawa... tylko dla kogo to prawo jest pisane? Taka sytuacja:

Młody (stażem i duchem) przedsiębiorca startuje w przetargu ogłoszonym przez spółkę miejską jednego z dużych miast aglomeracji Śląska. Misternie analizuje wymogi postawione przez Zamawiającego, próbuje jak najlepiej określić koszty realizacji, wpłaca ciężko zarobione pieniądze na wymagane wadium. Następnie z niecierpliwością czeka na otwarcie kopert i wyniki przetargu. Nerwowo przebierając nogami, skrzętnie notuje wartości za jakie inni oferenci proponują wykonać zadanie. Pierwsza oferta znacząco wyższa niż ta złożona przez niego samego, kolejna również, po chwili okazuje się, że nikt nie zaoferował niższej ceny. Młody przedsiębiorca z uśmiechem triumfu na twarzy wychodzi z sali konferencyjnej spółki miejskiej. Z nadzieją spogląda w przyszłość, ten kontrakt powinien zagwarantować jemu i jego rodzinie godziwe życie, co najmniej przez kilka kolejnych miesięcy.

Nic bardziej mylnego. Po około dwóch tygodniach przychodzi pierwsze pismo podpisane przez Dyrektora spółki miejskiej. Pismo dotyczy uzupełnienia dokumentów przedstawianych w postępowaniu przetargowym. Jednak brak w nim konkretów, uwagi dotyczą wszystkiego i niczego. Na odpowiedź młody przedsiębiorca ma kilka dni, pod groźbą odrzucenia oferty i prawdopodobnym utraceniu wpłaconego wadium. Po konsultacji prawniczej, skleca pismo przewodnie i kompletuje wszystkie potrzebne dokumenty. Oczywiście wszystkie terminy zostają zachowane. Teraz czekają go kolejne niespokojne dni w oczekiwaniu na oficjalne wyniki przetargu. Po około dwóch tygodniach, po których mija okres ważności ofert, dostaje pismo z informacją o przedłużeniu terminu związania ofertą. To tylko wydłuża okres oczekiwania, pojawiają się pierwsze wątpliwości - proces wyboru wykonawcy na pewno nie wygląda normalnie. Coś się dzieje. Młody przedsiębiorca, co chwilę sprawdza czy aby już nie ogłoszono wyników. Po kilku dniach, w końcu są! Szybko zapisuje pdf-a na dysku komputera i otwiera go... w zestawieniu brakuje nazwy jego firmy! Co jest kurwa?! W tym samym czasie dostaje pismo wysłane listem poleconym - jego oferta została odrzucona. Niedowierzanie. Ponowne studiowanie pisma, wcale nie zmienia sytuacji. 

Po ochłonięciu młody przedsiębiorca ponownie postanawia skonsultować sprawę z prawnikiem biegłym w prawie zamówień publicznych. A ten stwierdza, że to jakieś kpiny i nie widzi innej możliwości niż zaskarżenie wyniku przetargu w Krajowej Izbie Odwoławczej. Tam niemal na pewno zapadnie wyrok na jego korzyść. Jedyna przeszkoda to 5 dni na dostarczenie kompletu dokumentów do Warszawy i na dzień dobry wpłata 7500,00 zł, które przepada w przypadku (mało prawdopodobnej) przegranej. Jednak jak się okazuje to nie wszystkie aspekty, które młody przedsiębiorca musi rozpatrzyć przed podjęciem wydawałoby się łatwej decyzji. 

Bo Państwo to My! ... kiedy chcemy - skaczecie, kiedy chcemy - skamlecie! My rządzimy, wy jesteście rządzeni! 


Dyrektor rzeczonej spółki miejskiej piastuje swoje stanowisko od ponad 20 lat. Obecnie zbliża się do wieku emerytalnego. Jego żona jest naczelnikiem jednego z wydziałów urzędu w tym samym mieście. Wysokie stanowisko w spółce, którą zarządza Dyrektor, zajmuje szwagier byłego wiceprezydenta (oczywiście tego samego miasta), który to wiceprezydent uchwałą miasta powoływał... Dyrektora Spółki. Ponadto sam Dyrektor w rozmowie z dziennikarzami przyznaje, że pomagał w załatwianiu "cieplutkich stołków". 
Dyrektor to osoba bardzo zaradna, o wybujałej ambicji i jak się mówi "polityk z doświadczeniem". Znane są przypadki przechwalania się jak to "zamęczał" nowe, niewygodne firmy, które chciały wejść pomiędzy wypracowane układy. Dyrektor prowadzi spółkę autorytarnie. 

Młody przedsiębiorca nawet gdy wygra sprawę w KIO, wpada w gniazdo szerszeni. Co ciekawe umowa, którą należy podpisać została tak skonstruowana, że Zamawiający dosłownie w przeciągu kilku dni może nałożyć na Wykonawcę kary, o równowartości miesięcznych przychodów. Wystarczy tylko odrobina złej woli Dyrektora. Oczywiście Wykonawca zobowiązany jest cały czas świadczyć usługi i ponosić z tego tytułu koszty - niekoniecznie licząc na przychody. Zerwanie umowy to ponownie koszt równy miesięcznej wartości robót. Sytuacja taka może trwać przez cały okres trwania umowy. Kary będą nakładane niesłusznie? Co z tego! To zamawiający dzierży kasę i on ją wypłaca (lub nie). Młody przedsiębiorca oczywiście jak chce, może wejść na drogę sądową i tam dochodzić swoich praw - cały czas wykonując swoją usługę. Jednak wyroku nie będzie szybciej niż za jakieś dwa, trzy lata. Czyli dawno po zakończeniu usługi i... dawno po przejściu Dyrektora na "zasłużoną" emeryturę. W sądzie być może młody przedsiębiorca wygra, jednak kto ma wolne 100 - 130 tys. zł, na pokrycie kosztów świadczenia umowy, w przypadku braku dochodów, w trakcie jej trwania? W ten sposób zabijane są jakiekolwiek przebłyski przedsiębiorczości. A wszystko w majestacie prawa, przecież jest wybór. 

Firma, której oferta uznana została za najlepszą, wykonywała tą usługę, również w poprzednim roku. To chyba intratny interes... czy także dla Dyrektora? Jak sądzicie?


Za każdym razem gdy słyszę o takich przypadkach mam łzy bezradności w oczach. Bezsilność wobec usankcjonowanego przecież prawa jest przygnębiająca. Czy tak kurwa wygląda państwo prawa? Zbliżają się wybory do sejmu i senatu. Niestety zmiany rządu nic nie zmieniają - taki Dyrektor przetrwał co najmniej kilka różnych frakcji politycznych. A nowe osoby na wysokich stanowiskach to nowe kliki, nowe kumoterstwo. Znowu załatwianie ciepłych posadek "dla swoich", znowu branie kasy w lepkie łapska i znowu ustawianie przetargów. Kolejna zgraja nierobów, pragnąca zagarnąć jak najwięcej z publicznej kasy. Kolejny rząd wyprodukuje nowych "bezkarnych" gogusiów, którym będzie się wydawało, że złapali boga za nogi.

Skorumpowany, rozbudowywany aparat biurokratyczny. Kłamstwa, afery, agenturalne kontakty. Rywalizacja bez skrupułów o pieniądze, wpływy, wysokie stanowiska. Układy nieformalne o charakterze mafijnym. Patologia instytucji!


Takie historie zabijają moje poczucie patriotyzmu i wzbudzają anarchistyczne nastroje. Po jaką cholerę mam iść na wybory i oddawać swój głos? Na pohybel skurwysynom!

Słyszeliście o podobnych historiach?



Komentarze

Popularne posty