The Bruery - panel degustacyjny w Absurdalnej

Zasłona z kolejnego mitycznego amerykańskiego browaru została zrzucona za sprawą panelu degustacyjnego organizowanego w pubie Absurdalna. Pomysł aby spróbować piw z The Bruery, bo o nim mowa, zrodził się na poprzednim panelu. Także tym razem do czynienia mamy z piwem za butelkę którego trzeba naprawdę sporo zapłacić, więc wspólne degustacje są doskonałą okazję do poznania przekroju piw z danego browaru. Ja osobiście dotychczas miałem okazję spróbować bodajże jednego piwa The Bruery, ale to i tak się nie liczy bo... nie pamiętam jakiego. Na wytłumaczenie dodam, że był to ostatni dzień i w ogóle zamknięcie trzydniowego Silesia Beer Fest, więc byłem naprawdę zmęczony... ale żeby zapomnieć?!




The Bruery zostało założone w 2008 roku, przez piwowara domowego Patricka Rue, to od jego nazwiska pochodzi nazwa browaru. Specjalizuje się w tworzeniu piw o klasycznym belgijskim rodowodzie. Co ciekawe w 2014 roku otwarte zostało The Bruery Terreux, gdzie całkowicie przeniesiona została produkcja piw dzikich, kwaśnych i leżakujących w beczkach. Głównym powodem były oczywiście względy bezpieczeństwa i chęć całkowitego rozdzielenia linii piw klasycznych od tych zdziczałych. Muszę się przyznać, że do teraz nie wiedziałem, że Terreux to zupełnie inny browar, w innym, ale niezbyt odległym zakątku Orange County.

Piwo z The Bruery (i The Bruery Terreux) występuje w butelkach o pojemności 0,75 litra, przyciąga wzrok, kusi i nie sposób go ominąć na sklepowych pułkach. Wieczór standardowo, zaczęliśmy od najsłabiej zapowiadającego się piwa. Kolejno degustowaliśmy:


Terreux - Batch No 1731 (butelkowano: 02.12.2015)



Recepturę tego piwa stworzył piwowar domowy Kevin Osborne z Los Angeles. Przefermentowane zostało tylko i wyłącznie dzikimi drożdżami brettanomyces. Do chmielenia użyto odmian El Dorado, Mosaic i Chinook. Styl piwa określono na session ale (5,1% obj. alkoholu). 

Aromat przyjemny i słodki. Bretty w postaci słodkich owoców tropikalnych: ananas, mango. W smaku jest nieco gorzej, piwo jest wytrawne, owoce słabiej wyczuwalne, pojawiają się za to niuanse stajenne. Szybko jednak przykrywane są przez średnio-wysoką, nieprzyjemną goryczkę: tępą, łodygową, nieco ziołową w posmaku. Każdy łyk czuć w gardle jeszcze długo po przełknięciu. 

Aromat zapowiadał wiele. Piwo to jest przykładem na bardzo fajnie "ujarzmione", ale  równocześnie wyeksponowane brettanomyces. W smaku mamy za to zupełnego przeciętniaka z nieprzyjemnym finiszem. Za te pieniądze dobry aromat to stanowczo za mało. I trzeba powiedzieć, że był to zawód na początek degustacji - nie polecam.


Terreux - Humulus Terreux  (butelkowano: 05.02.2016)



Drugim piwem również było ale fermentowane ze 100% udziałem dzikich drożdży brettanomyces. Piwa w tej serii warzone są co pół roku, za każdym razem z innym chmielem. Zawsze mają być wytrawne, wyraźnie nachmielone i z zauważalnym charakterem "funky". Do obecnej warki użyto odmiany Motueka, uzyskano 40 IBU, piwo ma 6,3% obj. alkoholu.

Ponownie mamy bardzo przyjemny aromat, ale bardziej chmielowy niż w poprzednim piwie. Bretty również pod postacią słodkich owoców tropikalnych z nutką stajni. Chmiel ujawnia się jako żywica, i zioła, z cytrusowymi niuansami.
W smaku piwo jest lekkie i orzeźwiająco chmielowe. W smaku dominuje ziołowa nuta, przypominająca jałowiec. Goryczka średniej mocy, przyjemna i krótka.

Humulus Terreux ma to czego brakowało w Batch No 1731 - smak równie przyjemny jak aromat. Piwo jest bardzo wyważone i doskonale zbalansowane. Bardzo przyjemne i orzeźwiające.


Terreux - Sourrento (butelkowano: 05.01.2016)



Inspiracją do stworzenia tego piwa był cytrynowy likier na spirytusie pochodzący z Sorrento we Włoszech. Wersja The Bruery to kwaśne blond ale leżakowane w dębowych beczkach z zestem z cytryny i świeżą wanilią. Piwo ma 6,1% obj. alkoholu.

Aromat zapowiada kwaśne piwo, dużo tutaj cytrusów w postaci cytryny i limonki. Mieszają się one z przyjemną, lekko słodką wanilią.
W smaku piwo jest wyraźnie kwaśne, początkowo wydaje się, że piwo zdominowane jest cytryną. Po ochłonięciu jednak pojawiają się nieco ogórkowe (ogórki kiszone) i skórzaste nuty funky, a kwaśność zdaje się wzrastać, aż do octowego odczucia. Finisz jest cierpki, a kwas jeszcze na długo pozostaje w gardle. Wanilii w smaku brak.

Pierwszy prawdziwy cios tego wieczoru. Genialne piwo z jakby wielopoziomową kwaśnością. Raz przypomina sok z cytryny, a za chwilę wykrzywia mordę octowymi doznaniami, po to by za chwilę znowu przymilać się cytrusami. Wyczuwalne nuty funki tylko dopełniają całości. W smaku brakuje natomiast wanilii, która tak fajnie podkreślona została w aromacie. Bardzo ciekawy trunek.


Terreux - Tart of Darkness (butelkowano: 23.03.2016)



Pierwsze ciemne piwo tego wieczoru. Tart of Darkness to stout leżakowany w dębowych beczkach, w których wcześniej postarzane były piwa Cuivre (old ale) lub Black Tuesday (imperial stout). Następnie piwo zostało przeniesione do The Bruery Terreux i zakwaszone bakteriami oraz ponownie przefermentowane dzikimi drożdżami. Piwo ma 7,2% obj. alkoholu i 5 IBU.

W aromacie kwaśna kawa i wyraźne nuty popiołowe. Wraz z ogrzewaniem pojawia się dyskretna wiśniowa nuta i zapach mokrego drewna.
Smak to totalne zaskoczenie. Właściwie ciężko doszukać się tutaj cech typowych dla stout-a. Piwo jest mocno kwaśne, znowu pojawia się posmak wiśni i niuanse dzikie. Dopiero po ochłonięciu, gdzieś w tle możemy znaleźć posmaki kawy zbożowej.

Bardzo dziwne piwo. Z jednej strony mamy przyjemny aromat z wyraźnym wpływem drewna. a z drugiej bardzo zaskakujący kwaśny smak, który jednak jest o wiele uboższy niż w poprzednim piwie.


Mischief (butelkowano: 09.03.2015)



Mischief to pierwsze piwo wieczoru spoza Terreux. Jest to golden ale w belgijskim stylu, ale nachmielone amerykańskimi odmianami chmielu. Piwo ma 8,5% obj. alkoholu i 35 IBU. Otrzymało  m.in. złoty medal na Great American Beer Festival 2016 w kategorii American-Belgo Style Ale.

Zapach jest bardzo intensywny, słodki i z pełną mocą uderza w nozdrza. Dominują nuty miodowe i bardzo wyraźne pieprzowe przyprawy i wybijający się anyż.
Po pierwszym łyku ponownie mamy duże zaskoczenie... piwo jest puste. Stanowczo nie nadąża za aromatem. Mamy dużo ciała, trochę nut owocowych: jabłko, gruszka, banan; i przyprawowych. Finisz to średnio-wysoka, zalegająca goryczka, łodygowa i tępa w posmaku.

Dotychczas najsłabsze piwo, ex aequo z Terreux - Batch No 1731. Nie jest może tragicznie, piwo ratuje przede wszystkim bardzo dobry i wyrazisty aromat, jednak smak trunku stanowczo za nim nie idzie. Pustkę wieńczy nieprzyjemna goryczka. Chyba wszyscy spodziewali się czegoś więcej.


Or Xata (butelkowano: 19.03.2015)



Kolejna interpretacja nie-piwnego napoju. Oryginalnie horchata to słodki, mleczny i niealkoholowy napój popularny w Hiszpanii i Południowej Ameryce. Piwny odpowiednik według The Bruery to blonde ale warzone przy dużym udziale ryżu, cynamonu, świeżej wanilii i laktozy. Piwo ma 7,2% obj. alkoholu i 11 IBU.

Tutaj już aromat mocno zaskakuje i wraz z pierwszymi niuchami wokół stolika przeszło westchnienie zdziwienia. W pierwszej chwili zdaje się, że zapach zdominowany jest przez ziołowo-miętowe nuty,  kojarzące się z syropem na gardło. Po chwili jednak do głosu dochodzi słodka wanilia i subtelne nuty cynamonu.
W smaku piwo jest pełne, słodkie i jakby kremowe, przyjemnie rozlewa się po ustach, ale nie zakleja. Dominuje nuta miodowa z cynamonem i wanilią. Piwo przypomina w smaku ryż z cynamonem na słodko.

Or Xata jest przykładem piwa, które albo się pokocha albo znienawidzi. Wyraźnie przyprawowe, jest jak taki słodki misio do przytulania. Orzeźwienia w letni dzień tutaj nie znajdziecie, ale jako przyjemny, nie zabijający alkoholem rozgrzewacz na wieczór z partnerem/ką będzie idealne. Mi smakowało i piłbym go więcej.


White Oak (butelkowano: 04.02.2016)



Tutaj mamy do czynienia z blendem dwóch piw w równych proporcjach. Połowa to wheat wine leżakowane w drewnianych beczkach po bourbonie, druga połowa to próbowany wcześniej Mischief. Piwo ma 12,5% obj. alkoholu i 20 IBU.

Kolejne piwo, które powala aromatem i zapowiada coś wielkiego. Jest intensywnie, słodko i gęsto. Nuty zapachowe w głównej mierze tworzą tutaj suszone owoce: figi, daktyle, morele i odrobina karmelu.
W smaku piwo jest pełne, gęste i bardzo słodowe. Melasa miesza się z suszem owocowym, gdzieś tam w tle majaczy odrobina wędzonych owoców. Wpływ leżakowania w beczce jest bardzo wyraźny i doskonale uzupełnia profil piwa - nuty wanilii i kokosa są uwypuklone, i wyczuć je można w pierwszej linii z innymi składowymi smaku. Na finiszu doszukać się można subtelnego posmaku kojarzącego się z suszonym drewnem, a całość zamyka raczej alkoholowa goryczka. Alkohol choć wyczuwalny jest ułożony i nie drażni.

Doskonałe piwo! Takich trunków oczekiwałem po mitycznym The Bruery. Potęga słodowa i perfekcja w zastosowaniu beczek dębowych. Szukać, nie żałować i płacić, a później już pozostaje tylko delektowanie się czarującym trunkiem.


Poterie (butelkowano: 13.04.2016)


Poterie to piwo uwarzone z okazji 8 rocznicy powstania browaru. Jest to old ale, które blendowane było metodą Solera, tzn. każde rokrocznie warzone i leżakowane w dębowych beczkach piwo urodzinowe miesza się z kolejnym rocznikiem. W tym przypadku robiono tak aż 8 sezonów. W rezultacie otrzymano piwo o niebagatelnej zawartości alkoholu - 16,8%. Tym samym było to najmocniejsze, niewymrażane degustowane przeze mnie piwo. Niewymrażane dlatego, że "całe wieki" temu miałem okazję próbować icebock-a Schorschbock Ice 20ale to inny proces produkcji.

Piwo ma piękną, głęboka burgundową barwę. Aromat słodki, zwiastujący słodowego potwora. Cała masa suszonych, ciemnych owoców, melasa, cukier kandyzowany. W tle nuty orzechowe i kawowe. Całość zwieńczona wyraźną nutą alkoholową.
W smaku to czego można było się spodziewać - olbrzymia gęstość, przywodząca na myśl babcine nalewki. Owoce suszone, orzechy i czekolada. Alkohol wyraźny i lekko drażniący gardło, finisz z bourbon-owymi posmakami. Każdy łyk przypomina smakowanie belgijskich czekoladek z alkoholem.

White Oak wydawał się pełny i gęsty, ale po łyku Poterie gęstość piwa musiałem sobie jeszcze raz zdefiniować. Potężny i powazny trunek, przypominający raczej słodową nalewkę niż piwo. Do powolnego sączenia i rozkoszowania się każdym łykiem. Pieniądze wydane na butelkę Poterie nie będą zmarnowane.

Wesoła gawiedź
Wydawałoby się, że to już koniec wieczoru, ale nic bardziej mylnego! Jakoś szkoda było wywalać tyle butelek, w których właściwie w każdej zostało około 50 ml. osadu i piwa. Jeszcze w trakcie degustacji wpadliśmy na szatański pomysł zrobienia mega blenda z wszystkich degustowanych dziś piw z The Bruery. Okazało się, że taka mieszanka może całkiem fajnie smakować! Aromat zdominowały stajenne i owocowe bretty, a w smaku było lekko kwaśno i słodowo. Wspólnie stwierdziliśmy, że taka zdziczała mieszanka jest smaczniejsza niż jedno czy dwa dziś próbowane piwo.

The Bruery - Turbo Blend
Żeby tego było mało, totalnym zwieńczeniem wieczoru był łyk... cherry. Trunku przywiezionego przez barmana Grześka (pozdro!) wprost z Barcelony. Ponoć jeden z lepszych przedstawicieli, choć nie znam się na takich specyfikach, mogłem stwierdzić, że aromat powalał swym owocowym profilem. W smaku natomiast dla mnie było zbyt słodkie, obklejające usta i wyraźnie alkoholowe - co razem skutecznie zabijało przyjemność z picia.


Musze stwierdzić, że The Bruery wypadło bardzo dobrze, a panel tylko w części zaspokoił moją ciekawość dotyczącą tego browaru. Właściwie nie było bardzo słabego piwa, a cztery piwa z ośmiu próbowanych można uznać za wybitne i z całą stanowczością mogę je polecić. Sam z chęcią spróbowałbym ich ponownie, ale już w normalnych objętościach. Mowa o Terreux – Sourrento, Or Xata, White Oak i Poterie. Jeśli tylko nadarzy się Wam okazja do spróbowania, któregoś z powyższych nie wahajcie się, nie powinniście być zawiedzeni. Terreux – Humulus i Terreux - Tart of Darkness to piwa smaczne i na swój sposób zaskakujące (szczególnie to drugie), choć nie robiące tak wielkiego wrażenia. Ot smaczne trunki do wypicia, tylko, że nie za taką cenę. Za ich równowartość możemy kupić piwa absolutnie wybitne. Przeciętniakami natomiast, okazały się  Terreux - Batch No 1731 i Mischief. Owszem, i jedno i drugie bardzo przyjemnie pachniały, ale w smaku nie wnosiły nic szczególnego. Dobry aromat to trochę za mało. Byłbym bardzo zawiedziony gdybym wydał pieniądze na całą butelkę, a tym gorzej gdyby było to na przykład pierwsze spotkanie z The Bruery – uprzedzenie gwarantowane.


Niewątpliwie był to kolejny bardzo udany i poszerzający horyzonty panel degustacyjny organizowany w Katowicach. Cieszę się, że na Śląsku znajdzie się kilku freak-ów, dzięki którym takie przyjemności są możliwe. A kolejne spotkanie zapowiada się równie interesująco – próbować będziemy lambików, tych z wyższej półki. 




Komentarze

Popularne posty