Warka XIII - Smoked Dunkelweizen

Mam lekki poślizg, bo to piwo warzyliśmy w weekend przed świętami. Miało to być wędzone, lekko przyciemnione piwo pszeniczne. Chciałem spróbować jak będzie smakował i pachniał pszeniczniak z torfem :) Użyliśmy słodu z belgijskiego Castle Malting - CHÂTEAU PEATED (5ppm). Jest to słód z ich oferty, z najmniejszą liczbą fenoli (najsłabiej uwędzony). Miało być coś bardziej intensywnego, ale podczas zamawiania nic innego w sklepie nie było. 

Tym razem piwo warzyliśmy w starym, obecnie niezamieszkałym domu, na taborecie gazowym. Nikt nie przeszkadza, teoretycznie można się skupić i w męskim gronie zająć się piwem. W praktyce jednak, trunki wyskokowe i inne rozpraszacze zaburzają percepcję. Właściwie przy każdym warzeniu jest jakieś niedociągnięcie: to przegapiliśmy jakąś przerwę, to nie utrzymaliśmy temperatury na odpowiednim poziomie, czy nie wrzuciliśmy, któregoś zaplanowanego słodu. Kiedyś nawet zabutelkowaliśmy połowę piwa, zapominając o dodaniu cukru do refermentacji :D Cóż trzeba było wszystko odkapslować, wymieszać i ponownie butelkować. Jednak co trzy głowy to nie dwie i o ile w dwójkę, z Iskrem ustalamy receptury i zamawiamy składniki, o tyle przy warzeniu zawsze towarzyszy nam tajemniczy, milczący TEN TRZECI. Krzysztof, bo o nim mowa już kilkukrotnie uratował nam piwo. Zawsze pilnie wyczekuje na nasz błąd ;)

Nadzór
Tego dnia wszystko jednak szło gładko, ale nie mogło być za pięknie...

Receptura układana była na 21 litrów piwa o gęstości 14° blg, zasyp wyglądał następująco:
  • słód pszeniczny - 2,8 kg
  • słód monachijski - 1,5 kg
  • słód wędzony torfem (5ppm) - 0,8 kg
  • słód karmelowy 30 - 0,3 kg
  • słód karmelowy 120 - 0,15 kg
  • słód czekoladowy - 0,05 kg
Skomplikowane zacieranie poszło bez problemów, schemat wyglądał następująco:
  • przerwa ferulikowa: 46° C - 10 min.
  • przerwa białkowa: 53° C - 15 min.
  • przerwa maltozowa: 63° C - 30 min.
  • przerwa dekstrynowa: 72° C - 10 min
  • mash out: 76° C
Ok no to filtrujemy, zawracamy kilka litrów brzeczki przedniej i sprawdzamy gęstość.... co jest kurwa?! Zgłupiałem patrząc na wskazanie ballingomierza  - 2° blg?! Brzeczka przednia 2° blg! Gdzie popełniłem błąd, recepturę układałem w programie BrewTarget i jakieś odstępstwa od realnych wyników się zdarzają, ale nie takie! Jeszcze jeden rzut oka... a dlaczego skala przyrządu wisi w połowie pływaka?! Okazało się, że ballingomierz BIOWIN-u można sobie włożyć głęboko w... no wiecie gdzie. Najtańszy i badziewny. Po prostu skala przyrządu wydrukowana jest na kartce, która powolutku opada wraz z każdym ruchem. Już przy ostatnich warkach pomierzona gęstość coś wydawała się za mała, ale zrzucaliśmy to na karb słabej wydajności procesu. Przez chwilę zastanawialiśmy się co jest nie tak, gdy pomiar czystej wody wskazywał -1° blg. Przecież gęstość nie może być minusowa, nie? Ale przerwy zacierania, filtracja, chmielenie i przeszliśmy dalej nad problemem, aż do tego feralnego dnia. Iskier postanowił stukaniem przesunąć skalę na mniej więcej właściwe miejsce, efektem było złamanie w palcach szklanego ballingomierza. 


Tym samym filtracje przeprowadziliśmy na oko, co gorsza zamówiony z Chin refraktometr optyczny nie przyszedł do czasu butelkowania. Nie wiemy, więc ile cukrów resztkowych zostało w piwie, jak przebiegła fermentacja (którą trochę wydłużyliśmy) i ile cukru należy, tak naprawdę dodać do refermentacji. Tak, zrobiliśmy to "na oko", w dolnej skali nagazowania, mając nadzieję, że nie doprowadzi to do wybuchania butelek.

Lekcja z tego warzenia: ballingomierz BIOWIN to gówno.

Warto zwrócić uwagę na tło pierwszego zdjęcia, proces warzenia nadzorowały (nie)święte obrazki. Te z przed kilkudziesięciu lat, w opuszczonym domostwie robią niesamowite wrażenie. 


P.S. Podczas warzenia nie miałem aparatu, dlatego dokumentacja jest kiepska. 


STAN: zabutelkowane, leżakuje

Komentarze

Popularne posty