Błądzić we mgle


Jak to jest błądzić we mgle? Jak to jest zanurzać się w otchłani, dążąc ku nieskończonej nicości? 

Zawsze interesowałem się wieloma różnymi rzeczami, od kiedy pamiętam było w moim życiu coś co mnie bardzo pociągało, jak gdybym nie znosił nicości. Zapalałem się czymś, ogień fascynacji intensywnie płonął, często po okresie roku czy dwóch gasł, ale zawsze był jakiś nowy. Zawsze myślałem, że będę mistrzem w dziedzinie, którą aktualnie się zajmowałem. Kilkunastoletni człowiek wie, że może dokonać wszystkiego co sobie zamarzy, że nie ma granic. Podąża za ideałami nie patrząc na konsekwencje. Piękny, swobodny umysł. Nigdy nie będę trybem w machnie kapitalizmu i hipokryzji! Szkoła średnia, studia, praca, rodzina, obowiązki... ani się oglądniemy, a już zatraciliśmy się w prozie życia. 

Był czas wesel, pamiętacie? A może teraz nastał ten czas w waszym życiu? W ciągu roku macie kilka, kilkanaście zaproszeń na śluby czy wesela? Profile społecznościowe zasypane są zdjęciami obrączek i bukietów? 

Człowiek A: To co  jutro też przyjdziesz na łąkę grać w bejsbola ?
Człowiek B: Nie bo idę się zaręczać.
Człowiek A: ... (sic!)

A może nastał już czas zakładania rodziny, ludzie mnożą się na potęgę? Bo trzydziestka to czas kiedy ryzyko u kobiet wzrasta, kiedy głupio być starą panną bez dzieci albo samotnym kawalerem u mamusi. Przecież to czas najwyższy by ustatkować swoje życie. 

Może to infantylne, może egoistyczne, ale wydaje mi się, że coś tracę wraz z każdym związkiem zawartym przez moich znajomych, a uświetnionym przez państwo i/lub kościół. Ba, wydaje mi się, że każdy nowy człowieczek, który powstał z miłości (lub pożądania) moich bliskich coś mi zabiera. Powiecie mi, że nic się nie zmienia, ja wam powiem: gówno prawda! Rozumiem macierzyństwo, ale nie akceptuję zmian jakie są jego następstwem. Rozumiem priorytet odpowiedzialności za nową istotę ludzką, której jesteśmy sprawcą, ale nie rozumiem odstępstwa od wartości, które wcześniej kierowały naszym życiem. Patrzę na małżeństwa z kilkuletnim stażem, na rodziców kilkuletnich dzieci, pamiętam ich jako szanujących siebie, beztroskich dwudziestolatków. Teraz widzę zgryzotę, widzę upokarzanie siebie nawzajem i ucieczkę przed problemami. Wzajemne wyrzuty i brak chęci zrozumienia. Przytłaczająca rutyna, marazm, apatia, tylko na chwilę rozjaśniona alkoholowymi uniesieniami.  Czy naprawdę tylko tyle w was zostało?

Photo by Jan Machata

Ten widok przeraża. Czy Ciebie też to czeka? Co zrobić by nie być jak ta nic nieznacząca postać we mgle, która podąża mętną ścieżką zapomnienia, prowadzącą donikąd? 


Komentarze

Popularne posty