Pracownia Piwa - Smoked Cracow
Przy okazji krótkiego pobytu w Krakowie zaopatrzyłem się w piwa z podkrakowskiej Modlniczki, gdzie warzy browar Pracownia Piwa. Wyboru nie miałem za dużego, były tylko Smoked Cracow i Cent US.
Na pierwszy ogień poszedł Smoked Cracow czyli piwo w historycznym polskim stylu grodziskie. Styl ten wziął nazwę od Grodziska Wielkopolskiego gdzie piwa warzono już w XIV w. Charakterystyczne dla tego stylu jest użycie tylko słodów pszenicznych wędzonych drewnem dębowym. Piwo ma być lekkie nawet mniej niż 10 % ekstraktu i nisko alkoholowe - mniej niż 3% obj. Na przełomie XIX i XX wieku w Grodzisku Wielkopolskim warzono tego piwa nawet 100 000 hl rocznie!
Pierwsze co rzuca się w oczy to oryginalna, ale skromna etykieta. Bardzo gustowna i charakterystyczna dla Pracowni Piwa.
Smoked Cracow ma tylko 7,7 % ekstraktu i 2,4 % obj. alkoholu. Piana raczej kiepska, szybko opada, ale w tak lekkim piwie chyba nie może być inaczej. Barwa słomkowa, bardzo jasna, kojarząca się z szampanem.
W aromacie czuć słody i bardzo delikatny i przyjemny dym. Nie agresywny jak w wielu wędzonych piwach. Kompletnie nie kojarzy się z szynką czy kiełbasą znanych z innych wędzonek. Raczej z przygaszonym ogniskiem po całonocnym letnim deszczu, delikatnie kopcące mokre drewno.
Smak to zaskoczenie, w tak lekkim piwie czuć... pełnię! Nie jest wodniste, wydaje się nawet oleiste. Szybko pojawia się wyraźna, lekko zalegająca goryczka. Końcówka to znowu delikatny, nieodrzucający dym. Piwo bardzo pijalne, orzeźwiające. Genialne na lato. Mam nadzieję, że Pracownia Piwa zdecyduje się wypuścić je jeszcze raz w okolicach czerwca czy lipca.
Popijam to piwo, delektuje się ...
... ciepły, wilgotny poranek. Liściasty, gęsty las po całonocnej ulewie jest pełny unoszącej się mgły. Las żyje, słychać ćwierkot ptaków i miarowe stukanie dzięcioła.
Ten górzysty teren przemierza długowłosy, przyodziany w proste płótno i skóry mężczyzna. Idzie pewnym krokiem, zmierza w tylko sobie znanym kierunku. Od pasa w dół jest mokry od rosy, zdaje się mu to wcale nie przeszkadzać. Wychodzi z lasu na niewielką polankę. Stoi tutaj mała, rozchybotana chatka. Naprędce sklecona z nieobrobionych bali, nie wiadomo dlaczego jeszcze trzymająca się kupy. Z dziury w dachu, prosto w górę majestatycznie, unosi się biały dym. Mężczyzna sięga po topór i z zawziętością rąbie wcześniej przygotowane drewno. Wraz z pierwszymi promieniami słońca, na jego czole pojawiają się krople potu. Mężczyzna odkłada narzędzie i sięga po gliniany kubek ze złocistym trunkiem...
Na pierwszy ogień poszedł Smoked Cracow czyli piwo w historycznym polskim stylu grodziskie. Styl ten wziął nazwę od Grodziska Wielkopolskiego gdzie piwa warzono już w XIV w. Charakterystyczne dla tego stylu jest użycie tylko słodów pszenicznych wędzonych drewnem dębowym. Piwo ma być lekkie nawet mniej niż 10 % ekstraktu i nisko alkoholowe - mniej niż 3% obj. Na przełomie XIX i XX wieku w Grodzisku Wielkopolskim warzono tego piwa nawet 100 000 hl rocznie!
Pierwsze co rzuca się w oczy to oryginalna, ale skromna etykieta. Bardzo gustowna i charakterystyczna dla Pracowni Piwa.
Smoked Cracow ma tylko 7,7 % ekstraktu i 2,4 % obj. alkoholu. Piana raczej kiepska, szybko opada, ale w tak lekkim piwie chyba nie może być inaczej. Barwa słomkowa, bardzo jasna, kojarząca się z szampanem.
W aromacie czuć słody i bardzo delikatny i przyjemny dym. Nie agresywny jak w wielu wędzonych piwach. Kompletnie nie kojarzy się z szynką czy kiełbasą znanych z innych wędzonek. Raczej z przygaszonym ogniskiem po całonocnym letnim deszczu, delikatnie kopcące mokre drewno.
Smak to zaskoczenie, w tak lekkim piwie czuć... pełnię! Nie jest wodniste, wydaje się nawet oleiste. Szybko pojawia się wyraźna, lekko zalegająca goryczka. Końcówka to znowu delikatny, nieodrzucający dym. Piwo bardzo pijalne, orzeźwiające. Genialne na lato. Mam nadzieję, że Pracownia Piwa zdecyduje się wypuścić je jeszcze raz w okolicach czerwca czy lipca.
Popijam to piwo, delektuje się ...
... ciepły, wilgotny poranek. Liściasty, gęsty las po całonocnej ulewie jest pełny unoszącej się mgły. Las żyje, słychać ćwierkot ptaków i miarowe stukanie dzięcioła.
Ten górzysty teren przemierza długowłosy, przyodziany w proste płótno i skóry mężczyzna. Idzie pewnym krokiem, zmierza w tylko sobie znanym kierunku. Od pasa w dół jest mokry od rosy, zdaje się mu to wcale nie przeszkadzać. Wychodzi z lasu na niewielką polankę. Stoi tutaj mała, rozchybotana chatka. Naprędce sklecona z nieobrobionych bali, nie wiadomo dlaczego jeszcze trzymająca się kupy. Z dziury w dachu, prosto w górę majestatycznie, unosi się biały dym. Mężczyzna sięga po topór i z zawziętością rąbie wcześniej przygotowane drewno. Wraz z pierwszymi promieniami słońca, na jego czole pojawiają się krople potu. Mężczyzna odkłada narzędzie i sięga po gliniany kubek ze złocistym trunkiem...
Komentarze
Prześlij komentarz